Nie jestem typem turysty, który z wypiekami na twarzy rezerwuje miejsce w schronisku, odliczając dni do wspólnego siedzenia przy drewnianym stole. Górskie schroniska odwiedzam rzadko – głównie dlatego, że to obecnie jedna z droższych opcji noclegu w górach, a w zdecydowanie niższej cenie mogę przenocować w przytulnym domku z bali, z ciepłym prysznicem, jacuzzi i z widokiem na szczyty. Jeśli już decyduję się na nocleg „po drodze”, to najczęściej szukam ciekawych perełek – darmowych chatek, studenckich schronów lub miejsc takich jak Chatka Lasek. Schronisko PTTK Przehyba, w którym spędziliśmy jedną noc w ramach majówkowego wyjazdu, było dopiero czwartym schroniskiem w polskich górach, w którym nocowałam, po Schronisku na Szrenicy, Schronisku Zygmuntówka i Schronisku Orzeł.
Wycieczkę rozpoczęliśmy 30 kwietnia późnym popołudniem. Naszym celem była Radziejowa – najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego i kolejny punkt do Korony Gór Polski. Szukając wygodnego noclegu przed porannym atakiem szczytowym, wybór padł na Przehybę – około 1,5h od wierzchołka. Auta zostawiliśmy na parkingu Gaboń, skąd czekało nas ponad 7 km podejścia asfaltową drogą. Pierwsza część ekipy dotarła tuż przed godziną 23. Schronisko przyjęło nas… no właśnie – co było ok a co nie było ok – czytaj dalej.



Schronisko PTTK Przehyba

1175 m n.p.m.

• Gaboń

2:46 h
7 km

• Kamienie św. Kingi

TAK

13

O samym schronisku
Schronisko PTTK Przehyba leży na wysokości 1175 m n.p.m., w sercu Pasma Radziejowej. To znany punkt na Głównym Szlaku Beskidzkim, a widoki z okolicznych hal – na Pieniny, Tatry czy Gorce – robią naprawdę duże wrażenie. W środku znajdziecie Izbę Pamięci Profesora Kazimierza Sosnowskiego, który jest patronem schroniska. Obiekt oferuje około 70 miejsc noclegowych (w dwóch budynkach – głównym i Jaśkówce), a do tego kuchnię turystyczną, bufet, pole namiotowe i duży plac z miejscem na ognisko.
Historia tego miejsca sięga 1937 roku – wtedy oddano pierwszą część schroniska. W czasie wojny służyło partyzantom i ostatecznie zostało spalone przez Niemców. Odbudowane po wojnie, w nowej formie funkcjonuje od końca lat 90. Widać tu ducha historii.






Wrażenia – bez owijania w bawełnę
Czy było klimatycznie? Tak, ale… zimno. Dosłownie. Po ponad 7 km podejścia z plecakiem, spoceni i zmęczeni, marzyliśmy o ciepłym prysznicu. Niestety – nie było ciepłej wody. Ani wieczorem, ani rano. Zgłosiliśmy to obsłudze – usłyszeliśmy, że piec działa w określonych godzinach i „tak po prostu jest”. Nie padło „przepraszam”, nie było żadnej informacji na stronie ani przy rezerwacji. Zatem, od godziny 23 do 10 z rana ciepłej wody tutaj nie ma 🙁
Za nocleg w pokoju pięcioosobowym zapłaciliśmy 90 zł od osoby – to był najdroższy nocleg w naszej majówce. A do tego bez ciepła w kaloryferach, bez możliwości umycia się. Trochę szkoda. Nikt z naszej ośmioosobowej ekipy nie skorzystał z łazienki – bo zimna woda skutecznie zniechęciła.
Z drugiej strony – są też plusy. Pokój numer 5 był duży i bez łóżek piętrowych (3 osoby nocowały w pokoju numer 2 gdzie łóżka piętrowe już były, ale za to nocleg kosztował tu 80 zł), materace wygodne, pościel czysta (dodatkowo płatna 25 zł). Na dole znajdowała się kuchnia turystyczna z czajnikami i zlewem, były szafki i suszarnia. Rezerwacja online działa bez zarzutu. A otoczenie schroniska – świetnie przygotowane do spędzenia czasu na świeżym powietrzu. Miejsce na ognisko, tarasy, stoły, ławki – wszystko przemyślane.
W drodze powrotnej wpadliśmy jeszcze na obiad. Były tłumy, ale obsługa bufetu radziła sobie sprawnie. Jedzenie? Różne opinie. Bigos i żurek dobre, zupa pomidorowa według niektórych do poprawy, grzanki bez zarumienienia. Ale to już kwestia gustu.



Czy wrócę tu?
Na nocleg – raczej nie. W górach szukam prostoty, ale nie rezygnacji z podstawowych wygód, zwłaszcza w tej cenie. Zabrakło mi ludzkiego podejścia, milszej obsługi Pani na recepcji, zwykłego „sorry, za brak informacji”. Choćby tyle. Ale wrócę w te okolice – bo Radziejowa i cały Beskid Sądecki są po prostu piękne. Może znajdę inną „bazę” w okolicy. Może wrócę z namiotem. Albo tylko na zupę – bo mimo wszystko, Przehyba to świetny punkt wypadowy.


Dodaj komentarz