Są książki, które pochłania się z zapartym tchem… Czy taką powieścią okazało się „Zgorzelisko” – drugi thriller autorstwa Marii Gąsienicy-Zawadzkiej? Pierwsze strony z bushcraftowo-survivalowym klimatem trochę mnie zaskoczyły, ale już po kilkunastu stronach wiedziałam, że to nie będzie zwykła historia. Autorka przeniosła mnie w samo serce zimowego Podhala, do peerelowskiego hotelu Rysy na polanie Zgorzelisko – miejsca, gdzie przeszłość odciska piętno na każdym, kto postawi tam stopę.

Maria Gąsienica-Zawadzka
Przeczytaj kilka słów o autorce:
Maria Gąsienica-Zawadzka – głos gór w thrillerze
Co znajdziesz poniżej?
Tatry w tle – i to jakie!
Jednym z największych atutów tej książki jest bez wątpienia tło akcji. Gąsienica-Zawadzka zna góry od podszewki – widać to w detalach, które tworzą sugestywny, zimowy klimat. Nie jest to jednak tylko pejzaż – to przestrzeń, która oddziałuje na bohaterów, podbija napięcie, wzmacnia nastrój niepokoju. Polana Zgorzelisko staje się niemal osobnym bohaterem – z tajemnicami, z historią, z cieniem dawnego systemu.
Bohaterowie z krwi i kości
Polubiłam Radka od pierwszego rozdziału. Były żołnierz, ale nie z wyboru, człowiek z zasadami, kochający las i „swojego” psa – jest jednym z tych bohaterów, których po prostu chce się śledzić. Karolina, która szuka śladów ojca, z czasem coraz bardziej zyskiwała moją sympatię. A Gerard? Czarny charakter do szpiku kości – taki, którego nie sposób polubić, ale bez którego cała opowieść nie byłaby tak intensywna. Autorka bardzo sprawnie splata losy tej trójki – każda z postaci przyjeżdża do hotelu „Rysy” z inną historią i innym celem. A kiedy ich drogi się krzyżują… no cóż, trudno oderwać się od lektury.



Przeszłość, która nie daje spokoju
„Zgorzelisko” opowiada nie tylko o tajemnicach skrywanych w ścianach starego hotelu, ale też o cieniu PRL-u, który wciąż wisi nad kolejnymi pokoleniami. Dwie linie czasowe – współczesność i rok 1988 – przeplatają się tu w idealnych proporcjach. Fabuła jest skomplikowana, ale dopracowana i logiczna. Z jednej strony dostajemy opowieść o rodzinnych tajemnicach, z drugiej – o teczkach, agentach i niechcianej przeszłości.
Górski thriller z duszą
Mimo że nie ma tu zjawisk nadprzyrodzonych, „Zgorzelisko” i tak trzyma w napięciu. Tajemnice, dramaty, niechciane ciąże, ukryte sejfy i… mumia? Tak, to wszystko naprawdę się tu pojawia. I – co najważniejsze – nie ma w tym przesady. Wszystko ma swoje miejsce i sens. Doceniam też świetny research autorki – każdy szczegół, nawet ten historyczny, jest wiarygodny. Choć momentami tempo akcji nie było idealnie wyważone (czasem za dużo szczegółów, czasem zbyt szybko), to i tak książka wciągnęła mnie na całe niedzielne popołudnie.


Na zakończenie: przeczytaj – zachęcam!
„Zgorzelisko” to książka, którą zdecydowanie warto poznać! Dlaczego? Przede wszystkim za niesamowity klimat, emocje, a także bohaterów, z którymi łatwo się zżyć – Radka i Karolinę, których naprawdę szkoda było zostawić. Jeśli kochasz góry, thrillery pełne tajemnic i historie z głębią, ta książka będzie idealnym wyborem na długie wieczory, a może nawet na weekend w Zakopanem!
Ja już czekam na kolejną książkę Marii Gąsienicy-Zawadzkiej. A Ty? 😊 Podczas czekania zachęcam Cię również do przeczytania lekkich kryminałów innych autorów! „W cieniu Babiej Góry” Ireny Małysy, „Nad Śnieżnymi Kotłami” Krzysztofa Koziołka czy „Śleboda” Kuźmińskich? Co wybierzesz?
Dodaj komentarz