Z książkami mam tak, że rzadko która mnie naprawdę nuży. Potrafię przymknąć oko na różne niedociągnięcia, dać autorowi czas na „rozpęd”, wciągnąć się w klimat, nawet jeśli akcja nie pędzi od pierwszych stron. Ale Na zboczu góry to dopiero druga książka w moim życiu, którą – mimo kilku podejść i pozytywnego nastawienia – po prostu musiałam odłożyć. I to z ciężkim westchnieniem rozczarowania, bo naprawdę liczyłam na porządny thriller w górskiej scenerii. Tymczasem dostałam coś, co przypominało opowiadanie dla nastolatków, z bohaterami, których nie mogłam ani zrozumieć, ani polubić.

Magda i Michał wyjeżdżają w podróż przedślubną.

Ewa Bauer
Przeczytaj kilka słów o autorce thrillera „Na zboczu góry”:
Ewa Bauer – pisarka z zamiłowaniem do psychologii
Zamiast thrillera – nieporadne love story
Opis z okładki zapowiadał świetny klimat: hiszpańskie góry, tajemnicza chata, zaginięcia turystów i mroczne sekrety. Brzmi jak coś w sam raz na kilka wieczorów z książką i kubkiem herbaty. Niestety – akcja praktycznie nie rusza przez pierwsze rozdziały. Dialogi? Infantylne. Bohaterowie? Naiwni. Momentami miałam wrażenie, że autorka sama nie wie, czy pisze thriller, czy może lekką książkę dla młodzieży. Nie pomagało nawet to, że spróbowałam przejść na audiobooka – czytał Filip Kosior, który zwykle świetnie oddaje emocje postaci, ale tym razem nawet on nie uratował sytuacji. Z każdą kolejną sceną przyspieszałam tempo odtwarzania, byle do końca.


Górski klimat? Gdzieś zaginął po drodze
Jako miłośniczka górskich wędrówek, szczególnie wypatrywałam opisu gór – zapachu lasu, przestrzeni, surowości skał. Liczyłam na atmosferę podobną do tej z Wilczej chaty Śmielaka, gdzie naprawdę czuć odosobnienie i niepokój. Tutaj góry są tylko tłem – i to bardzo słabo naszkicowanym. Zamiast surowej, klaustrofobicznej przestrzeni dostajemy ledwie zarysowaną scenografię. A w momencie, kiedy bohaterowie podejmują coraz bardziej absurdalne decyzje, całość przestaje być wiarygodna.


Co poszło nie tak?
Pomysł nie był zły. Serio – dałoby się z tej historii wyciągnąć coś porządnego. Tajemnicze zaginięcia, izolacja, psychol – to wszystko brzmi jak potencjał na trzymający w napięciu thriller psychologiczny. Ale wykonanie? Momentami aż bolało. Wątki romantyczne wciskane na siłę, nielogiczne decyzje i zachowania postaci, tempo jak z telenoweli i wszechobecna naiwność bohaterów. Rozumiem, że Ewa Bauer pisze głównie powieści obyczajowe, ale tutaj – próbując stworzyć coś z innego gatunku – ewidentnie coś nie wyszło.
Nie tym razem, pani Bauer
Czasem trafia się na książkę, która po prostu nie jest „dla nas”. Może miałam zbyt wysokie oczekiwania. Może po prostu to nie był ten dzień. Ale jeśli thrillery z górską scenerią mają być czymś więcej niż dekoracją dla mdłej fabuły, to potrzeba większej spójności, lepiej napisanych postaci i naprawdę zaskakującej intrygi. Na zboczu góry tego nie dostarczyła. Kto wie – może jeszcze kiedyś dam tej książce drugą szansę. Ale na razie – wybieram i polecam inne tytuły:
Dodaj komentarz